Hej Kochani, dziś na tapecie mamy recenzję, już może nie nowości ale z pewnością nadal budzącej wiele kontrowersji maskary Rocket od Maybelline. Tu trzeba powiedzieć otwarcie, że produkt ten nie jest dla każdego. Spotkałam się z różnymi opiniami na jego temat, od miłości do nienawisanie, po stosunek ambiwalentny, i chyba ta niepewność i ciekawość jak to z tą rakietą jest, skłoniła mnie do zakupu. Maskarę posiadam już (a przynajmniej tak mi się zdaje) od początku kwietnia. Oczywiście nie smaruję się nią dzień w dzień, należę do tych osób, które w tym samym czasie potrafią mieć otwartych 10 różnych tuszy i wybieram ten, na który mam w danym momencie ochotę lub po prostu się akurat napatoczył, ale zdanie na temat Rocket już swoje mam ;P
Co nam o ROCKET mówi producent:
- Maskara przeznaczona jest dla kobiet, które pragną nadać swoim rzęsom natychmiastowy efekt wyrazistej objętości bez grudek.
- Wybuchowa objętość w ekspresowym tempie, pogrubione rzęsy.
- Połączenie nowoczesnej szczoteczki Ultra – Sonic, która zapewnia równomierne pokrycie tuszem zapobiegając powstawaniu grudek, z formułą Fast – Glide, pozwala osiągnąć nawet 8 razy większą objętość rzęs.
- Maskara dostępna w dwóch odcieniach: czarnym, o głębokim, intensywnym nasyceniu, oraz brązowym – dla kobiet poszukujących wybuchowej objętości w nieco subtelniejszym wydaniu.
- Dostępna jest również wodoodporna wersja maskary The Rocket.
Moja opinia:
Pierwszy kontakt z maskarą był dość trudny, już zaraz po wyjęciu szczoteczki dopadły mnie wątpliwości.
Sami przyznacie nie wygląda zachęcająco a już na pewno nie na taką, która zapewni nam dobre rozdzielenie. Na szczęście coś mi powiedziało, że przecież nie ocenia się książki po okładce, i jak widzicie po zdjęciach to co wygląda jak "pałka z wypustkami" daje rade;) Zwykle nakładam tylko 1 warstwę produktu i w przypadku tej maskary też tak postępowałam, daje to bardziej naturalny efekt. Rocket ładnie wydłuża i podkręca rzęsy nawet bez stosowania zalotki.
Trwałość jest zadowalająca, potrafi wytrzymać cały dzień, i tu jedno małe ale przy upałach jakie teraz mamy nie sprawdza się już tak dobrze, potrafi się nieelegancko rozmazać;P
Może skuszę się na wersję wodoodporną bo podsumowując rakieta bardzo mi się spodobała i świetnie się spisała jako tusz dzienny, wiadomo na wieczór wybieram coś bardziej spektakularnego;D
Ściskam;*
Pierwszy kontakt z maskarą był dość trudny, już zaraz po wyjęciu szczoteczki dopadły mnie wątpliwości.
Sami przyznacie nie wygląda zachęcająco a już na pewno nie na taką, która zapewni nam dobre rozdzielenie. Na szczęście coś mi powiedziało, że przecież nie ocenia się książki po okładce, i jak widzicie po zdjęciach to co wygląda jak "pałka z wypustkami" daje rade;) Zwykle nakładam tylko 1 warstwę produktu i w przypadku tej maskary też tak postępowałam, daje to bardziej naturalny efekt. Rocket ładnie wydłuża i podkręca rzęsy nawet bez stosowania zalotki.
Trwałość jest zadowalająca, potrafi wytrzymać cały dzień, i tu jedno małe ale przy upałach jakie teraz mamy nie sprawdza się już tak dobrze, potrafi się nieelegancko rozmazać;P
Może skuszę się na wersję wodoodporną bo podsumowując rakieta bardzo mi się spodobała i świetnie się spisała jako tusz dzienny, wiadomo na wieczór wybieram coś bardziej spektakularnego;D
Ściskam;*
wow super efekt! rzęsy wyczesane w kosmos ;)
OdpowiedzUsuńłooo, świetnie wygląda na rzęsiskach! ja lubię takie szczoty :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńprzepraszam blaubeere przez nieuwagę skasowałam Twój komentarz:(
Usuńpiekne rzęsiska :D
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają rzęsy po jej urzyciu :)
OdpowiedzUsuńWygląda całkiem fajnie :) Masz extra rzęsty! <3
OdpowiedzUsuń